Przed pierwszą operacją, do której asystowałam, instrumentariuszka pyta się mnie:
- Rękawiczki 6,5?
Ja na to - chyba 7 lepiej.
Dała mi 7. Okazały się za wielkie ^^
Ona - No i mówiłam 6,5! I teraz co!
Dzisiaj myję się do operacji. Instrumentariuszka:
- Proszę rękawiczki 7!
Ja - A miał być 6,5?
Ona - Eee tam, tylko nogę będzie pani trzymać ;p
A dziś zostałam w szpitalu pół godziny dłużej, bo asystowałam do operacji amputacji kończyny. Biedna pani z jakimiś naroślami, owrzodzeniami, żylakami... Co tylko można sobie wyobrazić. Pobrali wycinki - obawiają się, czy to nie rak. Paskudnie zniekształcona noga. No i bolesna. Więc ucięli. Mam nadzieję, ze proteza nie będzie dla pani problematyczna. Pierwszy raz widziałam amputację. Szybki, całkiem przyjemny dla operujących zabieg. Tylko duuużo naczyń do podwiązania czy skoagulowania. Ciągle coś krwawiło. Ba, sikało krwią! Pod ucinaną nogą zgromadziła się niezła czerwona kałuża.
Kupiłam sobie chipsy wasabi z Biedronki. Ostre, ale smaczne ;)
środa, 29 października 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
O Rany :) Nerwy w konserwie :) Dzibnięta noga i chipsy :) Już wiem, dlaczego nie jestem w stanie zrobić kurczaka na obiad :) Bo treba go pokroić!
Kurczak przynajmniej nie sika krwią, jak się przetnie nie tu, gdzie trzeba ;)
Ja nie byłam w stanie asystować do amputacji. Jest to jedna z nielicznych rzeczy, na które nie mogę patrzeć. Na szczęście ordynator nie robił mi problemów, gdy poprosiłam o litość i łaskę :D
Po dzisiejszym dniu stwierdzam, że żylaki są gorsze :D
Lepiej za duże niż za małe. Raz miałam 6, bo tak koleżanka zrozumiała i na koniec sterylizacji nie czułam rąk i nie wiedziałam o co chodzi. A to krótki zabieg ;)
Korczaszko
Za małych pewnie nawet bym nie wcisnęła ;)
Prześlij komentarz